Jak pandemia przewróciła nasze życie transportowe do góry nogami
Puste autobusy i pociągi pełne… miejsc siedzących
Pamiętam ten dziwny dzień w marcu 2020, gdy wsiadłam do zwykle zatłoczonego autobusu 175 w Warszawie. Zamiast typowego ścisku – pustki. Kierowca patrzył na mnie jak na ducha. Dzisiaj to pani pierwszy pasażer od dwóch godzin – powiedział, kręcąc głową. W ciągu kilku dni nasze miasta przemieniły się w sceny z filmów katastroficznych, tylko bez katastrofy. Po prostu ludzie zniknęli.
Mój kolega Bartek, który od 10 lat dojeżdża do pracy z Piaseczna, nagle odkrył, że w pociągu SKM można… usiąść. Pierwszy raz w życiu widziałem wnętrze tego pociągu bez ludzkiej ściany przed twarzą – żartował, ale w jego głosie słychać było zdumienie. To właśnie wtedy wielu z nas po raz pierwszy zastanowiło się: czy naprawdę musimy tak żyć?
Rewolucja home office’owa
Przed pandemią mój szef twierdził, że praca zdalna to wymysł leniwych. Gdy w kwietniu 2020 cały zespół przeszedł na home office, okazało się, że jesteśmy o 30% bardziej wydajni. Nie dlatego, że więcej pracujemy – po prostu nie tracimy 2-3 godzin dziennie na stanie w korkach czy tłoczeniu się w metrze.
Statystyki pokazują ciekawy trend:
- W 2019 tylko 7% firm w Polsce oferowało pracę zdalną
- W 2021 – już ponad 60%
- Obecnie około 40% pracowników biurowych pracuje hybrydowo
Najbardziej zaskakujące? Wielu ludzi nie chce wracać do starych nawyków. Po dwóch latach pracy z domu kupiłam mieszkanie nad jeziorem i nawet podwyżka o 30% nie skłoniłaby mnie do codziennych dojazdów – mówi Asia, projektantka UX z Poznania.
Miasta dla ludzi, nie dla samochodów
Gdy zamknięto siłownie, ludzie odkryli… chodzenie. W Warszawie ruch pieszy wzrósł o 40%, a w Krakowie bulwary wiślane w weekendy przypominały deptaki nadmorskich kurortów. Nagle okazało się, że można:
- Dojść do pracy w 45 minut zamiast stać w korku przez 35
- Poznać sąsiadów podczas wieczornych spacerów
- Odkryć parki i skwery, które wcześniej mijaliśmy w pośpiechu
Ale nie wszystko było tak różowe. W wielu dzielnicach brakowało podstawowej infrastruktury – ławek, szerokich chodników, przejść dla pieszych. Codziennie ryzykuję życie, przechodząc przez ulicę przy moim bloku – narzeka pani Zosia z warszawskiego Ursynowa. Pandemia pokazała, jak bardzo nasze miasta są zaprojektowane pod samochody, a nie ludzi.
Hulajnogi, rowery i nowa mobilność
Pamiętam pierwszy raz, gdy w maju 2020 wynająłem hulajnogę elektryczną. Jechałem pustymi ulicami Warszawy, czując się jak w jakimś dystopijnym filmie. Dziś hulajnogi i rowery miejskie to stały element krajobrazu, ale sposób ich używania się zmienił:
Cel podróży | 2019 | 2022 |
---|---|---|
Dojazd do pracy | 75% | 45% |
Rekreacja | 15% | 40% |
Zakupy | 10% | 15% |
Dziś ludzie częściej jeżdżą dla przyjemności niż z konieczności. W pandemii odkryłam, że rower to nie tylko środek transportu, ale sposób na odkrywanie miasta – mówi Kasia, która założyła grupę rowerową Warszawa na dwóch kółkach.
Co zostało po pandemii?
Niektóre zmiany okazały się trwałe. Coraz więcej firm oferuje hybrydowy model pracy, a ścieżki rowerowe w miastach pękają w szwach. Ale są też powroty do starych nawyków – korki powoli wracają, choć w nieco innych godzinach.
Czy uda nam się utrzymać dobre zmiany? Wiele zależy od naszych codziennych wyborów i nacisku na władze miast. Może warto czasem zostawić auto w garażu i przejść się piechotą? Albo wybrać rower zamiast tramwaju? Jak mówi mój znajomy urbanista: Najlepsze miasta to nie te z najlepszymi drogami, ale te, w których ludzie mają prawdziwy wybór jak się poruszać.